Co po rozwodzie? Dlaczego nie używam zwrotu „rodzina rekonstruowana”

Wtedy
Monika miała naprawdę dość bycia samotną matką: „diada samotnej matki z synem jest do chrzanu tarcia!” – wykrzyczała przyjaciółce przez telefon 3 lata temu, kiedy zaczęła chodzić na terapię.

Nie tylko nauczyła się słowa diada, ale spostrzegła, jak bardzo jest zmęczona rezygnowaniem ze swoich potrzeb na rzecz potrzeb małego chłopca, Józka. Jego ulubione sposoby spędzania czasu są tak bardzo odległe od jej ulubionych sposobów, że nie mogłyby być odleglejsze.
Bawiła się z nim w piratów, broniła bramek, które strzelał, i nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie będzie coś fajnego dla niej. Nie było. Nie mogła nawet pomagać mu w pracach domowych z przedmiotów, które lubiła, bo Józek odrabiał je na przerwach w szkole. Rozmowy z synem dotyczyły wszystkiego, co jest jej absolutnie obojętne, jak na przykład różne samoloty i helikoptery.
Do tego sytuacje towarzyskie… przestano ją zapraszać na imprezy, bo po rozwodzie nagle zaczęła być „zagrożeniem” dla wszystkich małżeństw w okolicy (biorę to za komplement – stwierdzała sarkastycznie), a nawet jeśli ją zaproszono, nie mogła pójść, bo syn jeszcze bał się zostawać sam w domu. Spędzała więc kolejny nudny wieczór słuchając jego opowieści o samochodach i karabinach maszynowych: Józek był pod wpływem babci, która niestety wpajała mu wzorce męskości, jakie sama posiadała.
3 lata temu zadzwoniła do mnie i powiedziała: nie może tak być dłużej! oboje się męczymy. chcę mieć dobrego męża. Józek będzie miał drugą bliską, dorosłą osobę w domu. będę miała z kim pogadać na ciekawe tematy. w domu będzie spokojniej. wiesz, jak to się nazywa? rodzina rekonstruowana! oboje z Józkiem będziemy szczęśliwsi. może nawet urodzę nowe dziecko z nowym mężem?
Po kilku miesiącach była zaręczona z Tomkiem, po roku wzięli ślub. To było rok temu.

W międzyczasie
Monika zaczęła doświadczać życia z Tomkiem i Józkiem we troje.
To, że nadal są razem jest wynikiem dwustronnej determinacji i … trzeba to przyznać, sięgnięcia po pomoc na terapii par
…podczas której po raz pierwszy każde z nich uświadomiło sobie, z jaką nadzieją wchodziło w ten związek. Jak sobie wyobrażali wspólne życie. Czego potrzebują więcej, a czego mniej w nowej, wspólnej codzienności.
Okazało się, że Monika myślała, że Tomek będzie w domu zamiast biologicznego ojca Józka. Kiedy odpuściła to wyobrażenie przeżyła trudne chwile, płakała przyjaciółce do słuchawki, a czasem krzyczała:

  • no i co? mam faceta, i nadal jestem samotną matką? nienawidzę być samotną matką! to jest strasznie trudne, i jeszcze wszyscy na mnie patrzą wilkiem, jakbym komuś krzywdę zrobiła, a to przecież mi jest tak ciężko, a nie im.
    a w ogóle to jak to ma być z Tomkiem? że mieszkamy razem i on nie zajmuje się Józkiem?
  • a Tomek tak sam z siebie się nim zajmuje?
  • zajmuje się. Ale czasem to się kończy dobrze, a czasem źle i nie wiem, od czego to zależy. Wiesz…. ogólnie to chyba źle się kończy, jak Józek coś nabroi. Bo czasem Tomek zabiera Józka gdzieś, np. do CNK i wtedy wracają po kilku godzinach bardzo zadowoleni.
  • Co mówi Tomek?
  • mówi, że to nie jest jego syn, i że go lubi, ale żebym go nie zmuszała do miłości. Strasznie mnie to wkurzało, ale ostatnio spotkałam się z koleżanką i jej córką, i ta córka, niby normalne dziecko, ale okropnie mnie irytowała. Chyba jednak coś w tym jest, że to nie jest jego syn biologiczny.
  • nawet po wizycie z Józkiem w CNK mówi, że go nie kocha?
  • nawet, ale ogóle to jest OK.
  • Skoro tak, to może miłość nie jest tak bardzo konieczna, żeby to wszystko działało? Zresztą… może za parę lat okaże się, że jednak miłość też się pojawiła? A może nie… i tak najważniejsze jest, jak Wam jest ze sobą na co dzień w domu.

Teraz
Monika przestała używać terminu „rodzina rekonstruowana” i zrewidowała oczekiwania wobec nowej sytuacji rodzinnej.
Nie jest też tak pewna co do tego, czy to dobry pomysł urodzić nowe dziecko:
Wiesz, w pewnym sensie jestem nadal samotną matką, chociaż Tomek mi naprawdę bardzo ułatwił życie swoją obecnością w domu i życzliwością wobec Józka. Jestem samotną matką i nie jestem jednocześnie.
Jakoś tak jest, że łatwiej nam spędzać czas w dwójkach niż we troje. Tomek z Józkiem, albo ja z Józkiem, albo my z Tomkiem we dwoje. W sumie to dobrze, każdy ma chwilę na pobycie sam ze sobą i to jest OK. Wypracowaliśmy już naszą rutynę i harmonię.
Rozmawialiśmy o nowym dziecku, ale wiem, że to by oznaczało układanie się od nowa, więc chyba się jednak nie zdecydujemy. Tym bardziej, że Tomek ma już dziecko, to dwunastolatka, która mieszka z mamą. Odwiedza nas czasem. Na razie jest dobrze tak, jak jest i może już nie będziemy tego zmieniali. Szczerze mówiąc marzę o tym, żeby już nic się za bardzo nie zmieniało.
Uśmiecha się i w jej uśmiechu widać, że jest dumna z tego, co osiągnęła, i że naprawdę jej to służy.

kalendarz zapisów na mediacje i terapię par

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *