Rozmowa z Natalią Pokrywką o finansach w związku │ część III

Beata Blizińska: Jak może wyglądać sprawiedliwe gospodarowanie pieniędzmi w parze, związku, rodzinie pierwotnej i patchworkowej?
Natalia Pokrywka: Pary, rodziny często wpadają w pułapkę i przenoszą do domu, do gospodarowania pieniędzmi, kryteria “krwiożerczego kapitalizmu”. Albo wpadają w drugą pułapkę: relatywizmu, czyli że u każdego jest inaczej. Tak, owszem, u każdego jest inaczej – ale w finansach każdego związku działają te same prawa. Jeśli tylko przyjmiemy adekwatne do sytuacji kryteria, to będzie nam łatwo stworzyć nasz unikalny, ale bazujący na uniwersaliach, model wspólnego zarządzania pieniędzmi.

BB Miałam kilka lat temu klientkę, którą zapamiętałam, ponieważ jej paradoksalna sytuacja zrobiła na mnie duże wrażenie. Aldona to była kobieta sukcesu, która podkreślała: „nie jestem feministką, ale uważam, że kobieta musi być samodzielna i zawsze mieć swoje pieniądze”, i tak Aldona „nigdy nie obciążała swojego partnera wydatkami”, płaciła za siebie, nie zgodziła się na ślub i jej niezależność stała się także podstawą do tego, jak zbudowali wspólne finanse.
Kiedy przyszli do mnie na mediacje, żeby omówić warunki rozstania, okazało się, że właściwie nigdy nie mieli wspólnych pieniędzy, nawet nie znali wysokości swoich zarobków. Ona przez cały ten czas pracowała i zarabiała na siebie dokładając się do połowy wszystkich wydatków. W międzyczasie urodziła i wychowywała dwie wspólne córeczki, które były zawsze z nią lub na jej głowie, więc wszystkie zakupy i wydatki związane z nimi również robiła ona. Opłacała nianię, przedszkole. Kiedy zrobiły się starsze to ona płaciła za angielski, taniec i coraz większego rozmiaru buty.
W tym czasie jej partner mając dużo wolnego czasu i wolną głowę zarobił o wiele więcej pieniędzy i część sobie odłożył, a resztę zainwestował.
Aldona uważała, że należy jej się połowa tego majątku, ale po drugiej stronie była całkowita niezgoda, i usłyszała w moim gabinecie: „przecież tyle razy Ci się oświadczałem.. a teraz jesteś dla mnie niemiła i nie mam powodu, żeby ci dawać cokolwiek; zresztą zawsze podkreślałaś, że jesteś samodzielna”.
NP Jeszcze ten szantaż. Okropne.
BB Aldona zachowywała się w swoim pojęciu honorowo, i zrobiła ciche założenie, że przy rozstaniu partner zachowa się tak, jak zachowałaby się ona. A może nigdy nawet jej nie przyszło do głowy, że mogliby się rozejść.
W każdym razie, kiedy przyszło co do czego, zdała sobie sprawę, że niezależność przez te lata zamiast ją wzmocnić, sprawiła, że paradoksalnie na koniec jest właśnie w niekomfortowej zależności od partnera.*
NP Jaki to ważny przykład! To jest ślepa uliczka z tym mówieniem, żeby kobiety były w związku “niezależne”.
BB Jak to jest z feminizmem w finansach domowych? Jak feministka organizuje się z finansami, kiedy jest w związku?
NP Priorytetem jest związek, w tym feminizm rozumiany jako równość osób. A nie, że muszę sobie postawić jeszcze więcej przeszkód. Po prostu nie przenoszę patriarchatu do domu. Zamykam drzwi.
Łatwiej mi będzie wyjaśnić na przykładach. Osoby mieszkające pod jednym dachem zawsze jakoś potrzebują się dogadać, jeśli chodzi o pieniądze. Weźmy na przykład mieszkanie studenckie. Wszystkie opłaty dzielicie na tyle osób, ile jest. Nikogo nie obchodzi, czy ktoś jest z bogatszej rodziny, czy nie. Wszyscy się zrzucają na prąd i wodę po równo, i to jest tzw. model amerykański.
Z kolei jeśli dwie osoby są zakochane, ale to nie jest jeszcze taki poważny związek, odpowiada tej sytuacji model francuski. Każde się zrzuca do wspólnego budżetu proporcjonalnie do swoich zarobków. Czyli mamy wspólne gospodarstwo, ale nadal mamy motyle w brzuchu i dwa osobne konta. Dużo romantyzmu, erotyki…
BB lekkości…
NP …jesteśmy razem i nie myślimy, co będzie w przyszłości. Żyjemy tu i teraz i się cieszymy tym, co jest. I każdy wie, że przeważnie jedna osoba zarabia więcej. W tym romantycznym modelu każde zrzuca się na ten wspólny budżet, na przykład po 50% swoich przychodów. Jeśli ktoś zarabia 10’000, a ktoś 4’000, to jedna osoba się zrzuci 2’000, a druga 5’000. I mamy wspólny budżet, z którego płacimy czynsz, kupimy pościel, pojedziemy gdzieś na weekend.
BB A jak sprawy robią się poważne?
NP Czyli kiedy para decyduje się na wspólne dzieci lub nieruchomości: większość osób wtedy myśli o małżeństwie. We Francji i niektórych innych krajach można zamiennie podpisać kontrakt obywatelski. To jest moment – patetycznie mówiąc – złączenia losów, kiedy osoby łączą się na wiele lat. Jeśli w tym kluczowym momencie nie przejdą na naprawdę wspólny budżet, to długofalowo gospodarowanie pieniędzmi okaże się nieharmonijne, trudne albo np. ktoś będzie tłumił żale.
Wspólnota – związek – staje się jak gdyby trzecią istotą, trzecim bytem oprócz was dwojga. To zresztą ma nawet odzwierciedlenie w prawodawstwie, o czym pewnie wiesz, tj. że w momencie zawarcia małżeństwa powstaje między małżonkami wspólność małżeńska jako ustrój majątkowy.
To oznacza, że cokolwiek każde z nich zarobi – to jest wspólne.
I faktycznie ma to sens, bo jeśli przyjmiemy kryterium kapitalistyczne, wynikają nam nieprzyjemne rzeczy: na przykład może być tak, że osoba, która mniej zarabia, będzie mieć poczucie, że musi “dla wyrównania” np. więcej sprzątać w domu. W Internecie można nawet znaleźć takie porady finansowe, płynące szczególnie od młodych mężczyzn, że jeśli zarabiasz mniej, to powinnaś nadrabiać pracami domowymi. Wychodzi z tego, że kobieta, która nie ze swojej winy zwykle zarabia mniej, ląduje w roli niewolnicy.
BB Wg tego modelu zamiast zatrudniać sprzątaczkę, wystarczy ożenić się z biedniejszą od siebie kobietą i wytworzyć w niej poczucie winy.
NP [śmiech] Nie tylko sprzątaczkę. Możesz mieć wtedy nawet więcej: psycholożkę, kucharkę, dietetyczkę, i na dodatek pracownicę seksualną. Niefajnie.
A przecież w finansach domowych nie musimy się sugerować kryteriami ekonomicznymi. Ekonomia zresztą to nie jest nauka o liczbach, tylko nauka społeczna.
BB Czyli nowe kryteria to by była wspólnota, poczucie bezpieczeństwa?
NP Jeśli jesteśmy razem, to głównym kryterium w zarządzaniu pieniędzmi będzie to, co odpowiada na pytanie, dlaczego jesteśmy razem. Dla pieniędzy? Czy dla relacji? Chodzi raczej o związek dwóch równych sobie osób.
Pieniądze są także bardzo symboliczne. Dlatego też czujesz się niepewnie, jak mniej zarabiasz. Pieniądze są symboliczne, ale nie wyznaczają wartości człowieka.
BB W ten sposób osoba, która zarabia mniej nie musi się czuć winna!
NP Oczywiście. Nie ma powodu. Ale czasami będzie się tak czuć, bo mamy w głowach dużo różnych przekonań na ten temat. Jednak nie należy tego nadrabiać np. gotowaniem więcej.
Co do zasady mąż zarabia więcej niż żona nie dlatego, że się bardziej stara, jest bardziej pracowity, a żony są bardziej leniwe i nieutalentowane. On zarabia więcej, bo ma męskie nazwisko. Po prostu. Idzie do pracy i na dzień dobry ma inną ofertę. To nieprawda, że kobiety “źle wybierają zawód”.
Także w tym samym zawodzie, z tymi samymi kompetencjami, zgłasza się Kowalski, zgłasza się Kowalska i dostają dwie różne oferty płacowe, i tyle. Lub w ramach tych samych widełek płacowych w trakcie negocjacji Kowalska podaje niższą kwotę, niż Kowalski, i to też jest kwestia systemowa, a nie indywidualna.**
Tak jest i jako związek małżeński możemy jedynie wykorzystać to na naszą rzecz. Związki jednopłciowe kobiece mają trudniej, ponieważ wtedy obie osoby są dyskryminowane na rynku pracy.
BB Ach, czyli pieniądze, które zarabia którekolwiek z małżonków i tak są wspólne?
NP Oczywiście. I jeśli decydujecie się na małżeństwo, zaczyna się naprawdę wspólny budżet. Już nie zrzucacie się po ileś procent, tylko do wspólnego budżetu wpływają wszystkie pieniądze, które oboje zarabiacie. Ten zapis prawny jest odbiciem wielowiekowej mądrości.
W modelu, który wymyśliłam wtedy, kiedy mieliśmy taki straszny stres, że nagle jedno z nas zarabia bardzo mało w porównaniu z tym, co było wcześniej i honorowo, żeby nie obciążać drugiej osoby, nie wydaje nic “na siebie”, jest właśnie ratunek na takie zmiany (to może być np. urlop macierzyński) czy dysproporcje zarobków. Z jednej strony jest zadbanie o wspólnotę, a z drugiej – o autonomię obojga w parze. I tu rozumiem wspólnotę m.in. tak, że kiedy jedno z nas ma się gorzej, drugie również to pogorszenie odczuwa. I odwrotnie: kiedy jednemu z nas się lepiej powodzi, to oboje mamy lepiej, lżej.
Mimo czasowego obniżenia wpływów jednej osoby, nadal każde z nas ma takie samo prawo do autonomicznych wydatków, osobistych, tylko “na siebie”. Z tych założeń wprost wynika też, że te prywatne fundusze, to nasze “dorosłe kieszonkowe”, będziemy mieć w równej wysokości.
Zaskoczyło mnie, jak ta “wspólnotowa” reguła gospodarowania pieniędzmi dobrze zadziałała. Spodziewałam się, że poczuję ulgę, spokój, może wrażenie, że naprawdę gramy fair. Ale to uporządkowanie finansów było wręcz jak zastrzyk pewności siebie, i to dla nas obojga.
Odróżniam też niezależność od autonomii. Niezależność dobrze jest mieć przed małżeństwem czy poważnym zdeklarowanym związkiem. Każde z nas spróbowało, czy sobie poradzi w świecie. Potem łączymy się – zakładam, że z miłości – i jesteśmy we współzależności (nie we współuzależnieniu). Dwie autonomiczne osoby, które zależą od siebie.
BB Jedno wpływa na drugie.
NP Tak. I jak w zbiorach w matematyce, niektóre małżeństwa mają małą część wspólną, inne większą, ale musi istnieć także część autonomiczna dla każdej osoby.
Dlatego w moim modelu wieloKONTnym para ustala fundusz prywatny, z którego każde może sobie kupić co chce, bez opowiadania się nikomu. Każda osoba w związku dostaje jednakową kwotę do zagospodarowania.
BB Podsumowując: wszystko wpływa do jednego worka, niezależnie, czy osoby zarabiają po 5, czy ktoś 9, a ktoś 1, w sumie jest 10, i z tego worka każdy dostaje na przykład po 1,5 jako fundusz prywatny, czyli, jak to nazywa mój mąż: wypłacamy sobie ze wspólnego budżetu kieszonkowe.
NP Tak. Wysokość tego kieszonkowego jest ustalona wspólnie i obie osoby dostają po tyle samo pieniędzy.
W praktyce zakłada się wspólne konto i u pracodawców, jeśli jesteście zatrudnieni, podaje się je jako to, na które ma wpływać pensja. I już. Tu ważne: zarządza się pieniędzmi zaraz po tym jak wpłyną wypłaty, a nie dopiero na koniec, jak już zostało trochę mało, coś się “rozeszło”.
BB No dobrze. Wpłynęły dwie pensje, i co wtedy robimy.
NP Powiem ci, co ja wtedy robię.
cdn

Wszystkie części wywiadu:
I część
II część
III część
IV część
V część

Natalia Pokrywka prowadzi kursy o domowych i firmowych finansach „Złota Godzina”, gościni tego cyklu wpisów. Natalia jest ekspertką od naprawiania relacji w związku poprzez porządkowanie wspólnych finansów (to działa!). Jest także przedsiębiorczynią, tłumaczką i znawczynią przyrody.
Znajdziesz jej profil między innymi na Instagramie.
Beata Blizińska, gospodyni tego bloga na codzień pomaga parom odbudować bliskość i zaufanie prowadząc mediacje w duchu Porozumienia bez Przemocy oraz terapię par w podejściu Skoncentrowanym na Rozwiązaniach.

Spotkałyśmy się w Gabinecie Przy Porcie Praskim w Warszawie, 21.10.2022.

One thought on “Rozmowa z Natalią Pokrywką o finansach w związku │ część III

  1. Beata, dziękuję za Twoje wyjaśnienie przy ** Jest super! I faktycznie, jak wprowadziliśmy tę zasadę – wszystko wpływa na wspólne konto, a 'kieszonkowe' mamy równe – zadziała się magia. Alchemia6po prostu. Dlatego ten model dostał nazwę Złota Formuła

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *