Żona, córka, mała żona i „zła macocha”

Kompleks Edypa obserwuje się nie tylko u chłopców. Występuje też u dziewczynek, które jako kilkulatki fantazjują namiętnie o małżeństwie z tatą, i aby móc prawidłowo się rozwijać do szóstego roku życia powinny doznać zawodu z jego strony na tym polu.
Córki nie mogą zostawać żonami swoich ojców. Powinny więc przegrać niezależnie, czy rywalką jest biologiczna mama, macocha, czy też po prostu żona*, która nie ma zamiaru opiekować się dziećmi z przeszłości swojego męża.

Bardzo często jednak dzieje się inaczej. Pomimo licznych dowodów świadczących przeciwko tej tezie istnieje powszechne przekonanie, że rozwód rodziców jest krzywdą dla dziecka. Mężczyzna, który się rozwiódł czuje więc nie tylko odpowiedzialność rodzicielską, ale także poczucie winy i chce zadośćuczynić małej dziewczynce. Złożenie tych dwóch sił daje efekt w postaci syndromu „małej żony” (mini-wife syndrome) i jest charakterystyczny dla dziewczynek w wieku 7-13 lub dłużej, czasem w zmodyfikowanej formie trwa nawet w dorosłości.
Siedmioletnia córka, która weszła w rolę żonki tatusia wskakuje na kanapę pomiędzy tatę a macochę, przodem do taty. Nie pozwala im zbliżać się do siebie fizycznie i zabrania się całować. Wyciąga tatę na lody. Chce być w pokoju tylko z tatą, we dwoje. Znosi obecność macochy, ale jest spokojna tylko wtedy, kiedy tata daje wyraźne dowody, że córeczka jest pierwsza, ważniejsza, i czulej przez niego kochana niż żona. Kiedy jednak córka widzi, że między małżonkami jest nić porozumienia, erotyczne napięcie i magnetyzm – wkracza do akcji, siada tacie na kolanach, zgłasza, że jest głodna, nudzi jej się, tato, a może byśmy poszli razem na rower? Mogę dziś spać z Tobą? Kiedy śpię sama, to się boję. Prooooszę…
Mówiąc krótko ma w planach wygryźć, zabić macochę i zostać z tatą na zawsze.
Gdyby chodziło o mamę biologiczną, dziecko przeżywałoby tę sytuację naprzemiennie: raz czułoby wielką więź i miłość do matki, a raz nienawiść, chęć rywalizacji i wygrania. Emocje te przeplatają się tworząc możliwą do zniesienia dynamiczną równowagę.
Kiedy jednak chodzi o macochę, szczególnie, jeśli dziecko miało więcej niż 3 lata w momencie, kiedy zamieszkały razem – macocha jest w wyjątkowo złej pozycji, ponieważ otrzymuje z pełną siłą ciosy od rywalki nigdy nie otrzymując wyrazów miłości i przywiązania.
Co na to macocha? Za wcześnie na to pytanie, bo w takiej sytuacji wszystko zależy od mężczyzny.
Zatem: co na to mężczyzna?
Jeśli zauważy, że mała go zagarnia i traci na tym relacja z ukochaną, to świetnie, jest szansa, że zacznie stawiać granice. Jeśli nie, macocha nie chcąc przyjąć roli kuchty zgłosi mężowi dyskomfort, i jeśli tak się stanie wniesie niezwykle cenny wkład w rodzinę. Wyobraźmy sobie, że tata i córka nakręcani poczuciem winy i ślepotą rodzica biologicznego z jednej i kompleksem Edypa z drugiej strony nie mają w domu trzeciej osoby. Nieświadomie wplątują się w niezdrową zażyłość: „małżeństwo” ojca i córki, i wydaje się, że są świetną parą, dopóki córka nie wejdzie w wiek nastoletni i w domu rozpęta się piekło.
Obecność macochy i jej stanowcze żądanie należnego statusu w rodzinie jest cenne i potrzebne. Nie po to, żeby opiekować się dzieckiem, bo to jest rola rodzica biologicznego. Obecność macochy (partnerki lub partnera ojca) jest konieczna, żeby pasierbica w prawidłowy sposób rozstała się z fantazją o małżeństwie z ojcem.
Rola ojca-mężczyzny jest kluczowa, ponieważ to on wprowadza dorosłą, równą sobie kobietę do rodziny. I to on swoim zachowaniem i zaniechaniem określa status córki i żony wobec siebie. Kobieta może jedynie komunikować, jak jej jest w obecnej konfiguracji i najczęściej to robi – niesłusznie zyskując etykietę zrzędy i złej macochy, która najchętniej wyrzuciłaby pasierbicę z domu. To nieprawda. One najchętniej „wyrzuciłyby z domu” rywalizacyjne zachowania małej żony, a nie pasierbicę.
Macochy czują, kiedy coś jest nie tak, mówią o tym, i tak jest dobrze. Jeśli jednak to nie pomoże, i mężczyzna (powodowany poczuciem winy i ślepotą rodzica biologicznego) nie będzie potrafił odrzucić „zalotów” córki, w domu zacznie się wojna i prawdopodobnie małżonkowie szybko się rozstaną.
W jaki sposób rozpoznać, które zachowania są „zalotami”, a które zwykłą dziecięcą zażyłością z rodzicem – sądzę, że wyraz twarzy żony i kontakt wzrokowy z nią może służyć tu za dobry barometr. Innym sposobem jest kontakt z własnym odczuciem intuicyjnym ojca-mężczyzny. Zadawaj sobie pytania: czy czuję się w tej chwili tatą tej małej istoty? Czy jest w jej zachowaniu coś spoza relacji tata-córka? Czy łapię się na haczyk pochlebstwa? Czy mam szarmanckie odruchy wobec córki, jak gdyby była atrakcyjną kobietą?
Jest to zatem sytuacja, w której potrzeba jest koregulacja trzech stron. Aby związek mógł przetrwać, proces uzdrawiania zainicjowany musi być przez wewnętrzną pracę emocjonalną mężczyzny, a jego kontynuacją jest świadoma koregulacja małżonków.
Patchwork wymaga uważności i stałego rozwoju osobistego. Z jednej strony trzeba być w kontakcie z własnymi potrzebami, z drugiej – zachowywać delikatność wobec innych osób. Taka mentalna gimnastyka jest doskonałym ćwiczeniem empatii.
W patchworku trwamy w stałym ruchu empatii do wewnątrz i na zewnątrz. Najpierw sprawdzamy w sobie: jak się czuję, czego potrzebuję, czy chcę coś zmienić? Potem patrzymy na drugą osobę i myślimy: co on, ona czuje? Jak to jest być nią, być nim w tej sytuacji? Czy jestem w stanie coś z siebie dać? Czy jest coś, co mogę zrobić, żeby Cię wesprzeć?
A potem znów wracamy do siebie i pytamy się: co teraz czuję? Ta cyrkulacja empatii nigdy się nie kończy.
Jeśli małżonkowie nauczą się tego dialogu wewnętrznego i obronią swoją relację – dziecko w naturalny sposób otrzyma zdrowy sygnał: jesteśmy razem. Tata kocha Ciebie jako dziecko i kocha żonę jako partnerkę. Opiekujemy się Tobą, dla swojego taty jesteś (tylko) dzieckiem. Jesteśmy silnymi dorosłymi i jesteś z nami bezpieczna.
Siedmioletnia dziewczynka może dzięki temu wejść w kolejny, tym razem bardziej radosny i satysfakcjonujący etap rozwoju zwany okresem utajenia i zająć się zdobywaniem nowych umiejętności, jakie dzieci zdobywają w wieku 7-10.
Jest wiele do odkrycia, samodzielność, czytanie i pisanie, jazda na rowerze, świadome dbanie o przyjaźń, rysowanie, umiejętności społeczne lub przywódcze w grupie, ład przestrzenny i orientacja przestrzenna, znajomość zegara i umiejętność korzystania z niego… Natomiast wejście w wiek nastoletni to ponowne otwarcie kompleksu Edypa, nowe ryzyko, i nowa szansa na prawidłową reakcję rodzica.

Post scriptum
Kompleks Edypa jest to sformułowanie Sigmunda Freuda, którego dorobek jest od parudziesięciu lat rewidowany. Są badacze ludzkiej psychiki uważający, że S. Freud nie miał o racji mówiąc o ukrytym popędzie seksualnym dzieci wobec rodziców. W rodzinach pierwotnych i patchworkowych zachowanie córek wobec ojców można nazwać inaczej niż „kompleks Edypa”. Można je nazwać dowolnie. Używam tej nazwy dla łatwości i wygody.
Tak czy inaczej chodzi o następujący pomysł dziewczynki: na zawsze będę mieszkała z tatą i nie wyjdę za mąż, a jak już będę duża, to macocha już będzie brzydka i umrze, i ja wtedy będę gotowała w tej kuchni i spała w tym łóżku.
Ostatnio moja pasierbica wyraziła mniej więcej takie właśnie plany na przyszłość – w było to już po napisaniu tego artykułu.
Powiedziała te słowa i zapadła cisza, a po chwili usłyszała pytanie od zdumionego taty – Czy jesteś tego pewna? – Tak. – odpowiedziała jasnym głosem – Po co mi mąż, skoro mam Ciebie? – dodała najsłodziej na świecie. Wtedy usłyszała – Aniu, jak będziesz większa, zakochasz się w kimś w swoim wieku. Będziecie nastolatkami. Możliwe, że ta osoba też zakocha się w Tobie. Będziesz bardzo szczęśliwa. Będziesz chciała być z tą osobą i parę lat później zamieszkacie razem. Będziecie mieli swoje mieszkanie, łóżko i swoją kuchnię. My wtedy będziemy już babcią i dziadkiem z siwymi włosami i będziemy mieszkali dalej w naszym domu razem, bo się kochamy. Co Ty na to?
Ania milczała długo, wiewiórki skakały po drzewach, słońce przeświecało przez liście, szliśmy przez nieskończony las. Myślałam, że się już nie odezwie. W końcu powiedziała spokojnie – Jeśli tak będzie i będę szczęśliwa, to niech tak będzie. Zgoda. – Mój mąż i ja szliśmy byliśmy szeroko uśmiechnięci.

* Lub mąż, partner homoseksualnego ojca.

2 thoughts on “Żona, córka, mała żona i „zła macocha”

  1. Jestem ciekaw jakby to wyglądało w tęczowym patchworku – jakby był tata z partnerem, to czy córka traktowałaby partnera jako konkurencję?

  2. Wg mnie tak. I myślę, że biseksualne dzieci mają krzyżowy kompleks Edypa, a dzieci homoseksualne mają negatywny (np. chłopiec konkurujący z matką o względy ojca).

    Judith Viorst pisze wyczerpująco o kompleksie Edypa i jednocześnie negatywnym kompleksie Edypa jako o doświadczeniu wszystkich dzieci. Pisze też o różnym stopniu nasilenia tych dwóch sił u różnych jednostek, co wg mnie by mogło się zgadzać z różnymi orientacjami seksualnymi.
    Chętnie bym zrobiła badania naukowe na ten temat.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *