Zasada weta w poliamorii

Czas czytania: 7 minuty

granica między bezpieczeństwem a kontrolą

Beata Blizińska

Jako psychoterapeutka par i związków alternatywnych, często spotykam się z pytaniami dotyczącymi ustalania granic i zasad w relacjach poliamorycznych. Jednym z najbardziej kontrowersyjnych i złożonych tematów jest tzw. „prawo weta” – zasada, która wzbudza silne emocje zarówno wśród praktyków poliamorii, jak i specjalistów w dziedzinie relacji. Dziś chciałabym przyjrzeć się temu zjawisku z perspektywy terapeutycznej, analizując jego psychologiczne podłoże, potencjalne korzyści i zagrożenia.

Czym jest prawo weta w poliamorii?

Prawo weta (ang. veto power) to umowa w związkach niemonogamicznych, najczęściej hierarchicznych, dająca jednemu z partnerów, zazwyczaj partnerowi pierwotnemu lub najważniejszemu, możliwość zablokowania lub zakończenia relacji drugiego partnera z osobą trzecią. Innymi słowy, jest to władza jednego partnera nad związkami drugiego – a więc także nad życiem osoby trzeciej, która nawet może nie być świadoma (i najczęściej nie jest), że buduje więź, która podlega czyjemuś prawu weta narażając się na nagłą utratę i cierpienie.

W praktyce, prawo weta może przybierać różne formy:

Weto całkowite – partner pierwotny może zażądać całkowitego zakończenia relacji partnera z metapartnerem (osobą, z którą partner jest w związku).

Weto częściowe – partner może nałożyć ograniczenia na konkretne aspekty relacji, np. zakaz tworzenia więzi emocjonalnej przy zgodzie na kontakty seksualne, zakaz wyrażania miłości lub odwrotnie: zgoda na czułość i wyznania, ale bez możliwości zbliżenia się fizycznego. Zakaz spotkania się więcej niż 1x w miesiącu na 2h. itp itd

Weto tymczasowe – prośba o czasowe zawieszenie relacji, np. na okres żałoby, na kryzysu w związku pierwotnym, na czas wyjazdu służbowego lub podczas wspólnych wakacji. Żądanie przerwy w spotykaniu się.

Psychologiczne motywacje stojące za prawem weta

W mojej praktyce terapeutycznej obserwuję różne przyczyny, dla których pary decydują się na wprowadzenie prawa weta:

1. Złudna potrzeba bezpieczeństwa – Weto może dawać złudne poczucie kontroli i bezpieczeństwa, szczególnie osobom, które dopiero rozpoczynają przygodę z niemonogamią.

2. Lęk przed porzuceniem – Obawa, że partner odnajdzie z kimś silniejszą więź i odejdzie (czy masz lękowy styl przywiązania?).

3. Ochrona „inwestycji” – Niektóre pary, zwłaszcza posiadające wspólne zobowiązania (dom, dzieci), postrzegają weto jako zabezpieczenie dużych zobowiązań rodzinnych.

4. Nieumiejętność radzenia sobie z zazdrością – Zamiast przepracowywać trudne emocje i uwewnętrznioną mononormatywność, niektórzy wybierają mechanizm kontroli.

5. Przywiązanie do hierarchii – Przekonanie, że związek pierwotny powinien mieć specjalne przywileje i ochronę, nawet kosztem innych osób.

Weto jako sygnał problemów z zaufaniem

Istotnym aspektem, który często ujawnia się w mojej praktyce terapeutycznej, jest związek między domaganiem się prawa weta a głębszymi problemami z zaufaniem w związku. Czasami potrzeba weta nie wynika jedynie z ogólnego lęku przed nieznanym, ale jest intuicyjną reakcją na realne problemy w relacji.

Domaganie się prawa weta może być sygnałem ostrzegawczym, że:

1. Partner zmagał się w przeszłości z dotrzymywaniem obietnic – Jeśli w historii związku były już sytuacje, gdy granice zostały przekroczone (zdrada, kłamstwa, manipulacja), weto może być próbą zabezpieczenia się przed powtórzeniem tych doświadczeń.

2. Istnieją nierównowagi w zaangażowaniu – Gdy jedna osoba jest bardziej zaangażowana lub zależna od związku niż druga, może postrzegać weto jako wyraz równoważenia tej asymetrii.

3. Partner wykazuje tendencje do impulsywnych decyzji – Jeśli jedna osoba ma historię podejmowania pochopnych, emocjonalnych decyzji, jej partner może postrzegać weto jako niezbędny „hamulec bezpieczeństwa”.

W takich sytuacjach kluczowe jest zadanie sobie pytania: „Czy domagam się prawa weta, ponieważ intuicyjnie czuję, że mój partner może nadużyć sytuacji niemonogamii?”

Katarzyna: „Kiedy Sebastian zaproponował otwarcie związku, od razu pomyślałam o wecie. Dopiero później zdałam sobie sprawę, że to dlatego, że wciąż pamiętałam jego flirt z koleżanką z pracy, który ukrywał przede mną przez miesiące. Nie ufałam, że otwarty związek nie stanie się dla niego furtkę do dalszego oszukiwania.”

Jak przepracować problemy z zaufaniem

Jeśli rozpoznajesz, że twoje pragnienie wprowadzenia weta wynika z problemów z zaufaniem, warto:

1. Przeprowadzić szczerą rozmowę o historii waszego związku – Omówcie sytuacje, które mogły naruszyć zaufanie, i jak wpłynęły one na wasze obecne podejście do niemonogamii. Paradoksalnie często okazuje się, że osoba, która chce mieć prawo weta i jest bardzo zazdrosna sama w przeszłości zdradziła.

2. Rozważyć terapię pary – Profesjonalna pomoc może być nieoceniona w procesie odbudowywania zaufania. Wybierzecie terapeut_ę, która rozumie poliamorię.

3. Ustalić konkretne oczekiwania dotyczące transparentności – Zamiast weta, możecie ustalić jasne zasady dotyczące komunikacji, np. wcześniejsze informowanie o nowych relacjach, spotkaniach. Dogrywanie kalendarzy.

4. Rozpocząć od etapów adaptacyjnych – Niektóre pary decydują się na stopniowe wprowadzanie niemonogamii, rozpoczynając od mniej zagrażających scenariuszy (np. flirt bez kontaktu fizycznego) i stopniowo adaptując się rozszerzają granice, budując przy tym zaufanie.

5. Rozważyć, czy niemonogamia jest właściwym wyborem na tym etapie związku – Jeśli zaufanie jest poważnie naruszone, może być wskazane najpierw skupić się na jego odbudowie w kontekście monogamicznym.

Problematyczne aspekty prawa weta

Choć weto może wydawać się atrakcyjnym rozwiązaniem dla par rozpoczynających przygodę z poliamorią, niesie ze sobą poważne konsekwencje:

Nierównowaga władzy i kontroli

Prawo weta tworzy fundamentalną nierównowagę w relacji, dając jednemu partnerowi władzę nad intymnymi związkami drugiego. Jak zauważa wielu ekspertów ds. relacji, taka dynamika może prowadzić do ukrytej wrogości i podważać podstawowe wartości poliamorii – autonomię i szacunek.

Instrumentalizacja osób trzecich

Osoba będąca w relacji z kimś, kto podlega prawu weta, często czuje się niepewnie i traktowana/y przedmiotowo. Jej/jego związek może zostać zakończony w każdej chwili, bez jej udziału w tej decyzji. To stawia osobę w dramatycznej sytuacji, musi wybierać między miłością a własną integralnością.

Bolesne konsekwencje weta: historia Anny

Anna zaangażowała się w związek z Jędrzejem, wierząc, że jego żona Barbara akceptuje ich związek i że nie obowiązuje między nimi zasada weta. Kiedy powstała między nimi więź, padły obietnice, i uczucie stało się głębokie, relacja została nagle zakończona. Barbara stała się zazdrosna i sprzeciwiła się, a Jędrzej podporządkował się decyzji żony, łamiąc obietnice wobec Anny. Anna została potraktowana jak przedmiot, który trzeba usunąć, z którym nie trzeba rozmawiać, który nie ma nic powiedzenia we własnej sprawie.

W efekcie Anna doświadczyła mieszanki bezradności, uprzedmiotowienia i nagłego, bolesnego żalu po stracie. Nie poznała prawdziwych powodów tej decyzji ani nie była przygotowana na taki cios, jej stan psychiczny znacznie się pogorszył.

Chcę znać zasady, którym podlegam

Przypadek Anny ujawnia nie tylko problemy samego weta, ale też problem braku jasno określonych zasad od początku relacji Anny i Jędrzeja. W etycznych układach poliamorycznych osoba wchodząca w związek powinna znać wszystkie warunki i ograniczenia, którym podlega:

  • „Mój partner i ja mamy zasadę, że zawsze nocuję w domu, więc wspólne wyjazdy nie będą możliwe”
  • „Moja żona postawiła granicę dotyczącą noszenia obrączki – nigdy jej nie zdejmuję”
  • „Co drugi weekend jest dla nas rodzinnie święty – wtedy jestem niedostępny na spotkania i mało dostępny na czacie”

Gdyby Anna od początku znała warunki i możliwe konsekwencje, a także o prawie weta przysługującemu Barbarze, mogłaby świadomie zdecydować, czy chce wejść w taką relację.

Mechanizm weta może być głęboko raniący, gdyż odbiera osobie trzeciej sprawczość i podmiotowość. Zdrowe relacje poliamoryczne wymagają otwartej komunikacji i szacunku dla uczuć wszystkich zaangażowanych osób.

Unikanie przepracowywania trudnych emocji

Rezerwowanie sobie prawa weta może być sprytnym rozwiązaniem, jak zgodzić się na poliamorię, ale tak, żeby móc swoją zgodę wycofać w każdej chwili, albo samemu / samej korzystać, a ewentualne związki osoby partnerskiej blokować. Bywa też mechanizmem ucieczki przed konfrontacją z trudnymi emocjami, takimi jak zazdrość czy lęk. Zamiast rozwijać umiejętności radzenia sobie z tymi uczuciami, weto pozwala je omijać, co hamuje rozwój osobisty i relacyjny. Tak też było u Barbary – wolała pozbyć się „rywalki”, przelać na nią swoje lęki, zamiast zobaczyć w niej człowieka, a ze swoimi emocjami i lękami po prostu się skonfrontować.

Potencjał nadużyć

Franklin Veaux, współautor książki „More Than Two”, po latach doświadczeń doszedł do wniosku, że prawo weta to forma nadużycia – kontrolowanie czyichś intymnych związków. Wielu specjalistów od przemocy domowej wskazuje, że kontrola nad kontaktami społecznymi partnera jest jednym z kluczowych elementów definiujących relację przemocową.

Prawo weta to forma nadużycia.

Swoją drogą ta książka mówi też o tym, że w poliamorii liczy się niezależność każdej osoby, partnerskie relacje oparte na równości i szacunku oraz dbanie o dobro wszystkich zaangażowanych, a nie tylko o trwanie związku za wszelką cenę. Veaux nie idealizuje. Opisuje także trudności związane z zazdrością, zmianami dynamiki i koniecznością ciągłej autorefleksji. Poliamoria to ścieżka wymagająca, ale odwdzięczająca się większym zrozumieniem siebie i głębszymi relacjami.

Czy weto może być kiedykolwiek zdrowe?

Raczej nie. Staram się unikać absolutnych sądów. Istnieją sytuacje, w których pewna forma weta może być akceptowalna, jeśli:

1. Jest krótkoterminowym (np. na tydzień, na 2 tygodnie) rozwiązaniem w początkowym procesie otwierania związku, z jasnym planem rewizji tej zasady, jeśli osoba trzecia zacznie okazywać zaangażowanie.
W sytuacji, w której brak możliwości postawienia weta napawa Cię lękiem, prawdopodobnie nie jesteś gotow_ na otwarcie związku. Poliamoria może być biletem w jedną stronę, co więcej nikt nie zagwarantuje symetrii między Tobą i Twoją osobą partnerską w poliamorii.

2. Wszyscy zaangażowani, włącznie z potencjalnymi nowymi partnerami, w pełni rozumieją i akceptują tę zasadę… (choć wydaje się to mało prawdopodobne)

3. Jest stosowane wyjątkowo, np. gdy istnieją obawy o bezpieczeństwo, bo metamour (partner partnera) wykazuje zachowania przemocowe / bardzo toksyczne. (ten punkt został w komentarzu celnie skomentowany, robię dopisek: faktycznie w takim przypadku to nie jest weto, tylko szczera rozmowa dwóch ufających sobie, życzliwych osób, w której jedna mówi: ziomuś, ten związek Cię drenuje, uciekaj, a druga może wziąć to pod uwagę; lub nie, jak to w życiu)

4. Towarzyszy mu głęboka, szczera, trójstronna (!) komunikacja o obawach i potrzebach stojących za wetem.
(dopisek: w tym punkcie mam na myśli rozmowę, której efektem będzie wypracowanie innego modelu niż weto; polecam jako wsparcie procesu 1. mediacje NVC z osobą, która wie o poliamorii przynajmniej to, że nie jest to patologia; 2. terapię indywidualną osoby z lękowym lub zdezorganizowanym stylem przywiązania)

Zdrowsze alternatywy dla prawa weta

Dla par poszukujących bezpieczeństwa w poliamorii, proponuję następujące alternatywy:

1. Wyrażanie obaw zamiast kontroli – Zamiast wetować relację, wyrażaj swoje obawy i potrzeby partnerowi, dając mu czas i miejsce na odpowiedź.

2. Ustalanie granic osobistych zamiast relacyjnych – Zamiast mówić „nie możesz spotykać się z X”, powiedz „potrzebuję więcej czasu/uwagi/bliskości” albo „obawiam się, że relacja z X sprawia, ze chodzisz struta / struty”.

3. Regularne check-iny – Wprowadź zwyczaj regularnych rozmów o stanie waszej relacji i uczuciach.

4. Zasada wycieczki górskiej – tempo dostosowane do osoby o większych obawach. Rozwijanie poliamorii w tempie, które uwzględnia potrzeby osoby mniej pewnej. Ustalcie konkretny termin (np. pół roku, rok), po którym, jeśli nadal nie będziecie w całości gotowi na poliamorię, rezygnujecie z otwarcia. Zasada wycieczki górskiej stosowana w nieskończoność nie jest dobrym pomysłem dla żadnej strony.

5. Praca nad zazdrością – Zamiast unikać sytuacji wywołujących zazdrość, pracuj nad zrozumieniem jej źródeł i rozwijaniem zdrowych mechanizmów radzenia sobie.

Refleksja osobista

W praktyce gabinetowej obserwuję, że pary, które decydują się na prawo weta często robią to z braku innych narzędzi radzenia sobie z niepewnością i zazdrością. Pamiętam Annę i Michała (imiona zmienione), którzy przyszli do mnie krótko po otwarciu swojego związku. Michał naciskał na prawo weta, czując się zagrożonym nowymi relacjami Anny.

Podczas naszych sesji odkryliśmy, że jego potrzeba kontroli wynikała z głębokiego lęku przed porzuceniem, związanego z doświadczeniami z dzieciństwa. Michał odkrył u siebie ambiwalentny styl przywiązania. Zamiast wprowadzać weto, para pracowała nad budowaniem bezpieczniejszego przywiązania w ich relacji i rozwijaniem technik komunikacji. Po kilku miesiącach Michał zauważył, że potrzeba kontroli znacząco zmalała, a ich związek (co było dla Michała zaskoczeniem) stał się silniejszy – właśnie dzięki autonomii, jaką sobie nawzajem dali.

freepik

Prawo weta, choć może wydawać się atrakcyjnym zabezpieczeniem dla osób wkraczających w świat poliamorii, często staje się przeszkodą w budowaniu autentycznych, opartych na zaufaniu relacji, bo uprzedmiatawia zarówno partnera, jak i osobę trzecią. Jak pokazuje moje doświadczenie terapeutyczne, najzdrowsze związki poliamoryczne to te, które opierają się na wzajemnym szacunku dla autonomii każdej osoby, głębokiej komunikacji i gotowości do przepracowywania trudnych emocji.

Jeśli rozważasz wprowadzenie prawa weta w swoim związku, zachęcam do głębszej refleksji nad motywacjami stojącymi za tą decyzją. Czy wynika ona z autentycznej troski o dobro związku, czy może z lęku i potrzeby kontroli? Czy istnieją alternatywne sposoby zadbania o poczucie bezpieczeństwa, które nie ograniczałyby podmiotowości partnera?

Pamiętajmy, że każdy związek jest unikalny, a droga do satysfakcjonującej poliamorii może być różna dla różnych osób. Najważniejsze, by decyzje podejmowane były wspólnie, świadomie i z głębokim szacunkiem dla wszystkich zaangażowanych osób.

*Autorka jest psychoterapeutką specjalizującą się w terapii par i związków alternatywnych. Prowadzi praktykę w Warszawie i regularnie publikuje artykuły na temat różnorodności relacji międzyludzkich.*

6 odpowiedzi do „Zasada weta w poliamorii”

  1. >Prawo weta (ang. veto power) to umowa w związkach niemonogamicznych, najczęściej hierarchicznych, dająca jednemu z partnerów, zazwyczaj partnerowi pierwotnemu lub najważniejszemu, możliwość zablokowania lub zakończenia relacji drugiego partnera z osobą trzecią.

    Powiedziałbym raczej że to „obietnica osoby A, że zareaguje akceptacją na żądanie osoby B by zerwać relacje z osobą trzecią, sformułowana w sposób fałszywie sugerujący że kontrolę ma osoba B, a nie, co oczywiste osoba A, które przecież zawsze może tej obietnicy nie dotrzymać ” 😉

    Nie to nie żart. Weto jest złudzeniem, zapewnieniem którego jedyna różnica od sytuacji bez weta jest poczucie winy u partnera że weto zostało obiecane i trzeba by te obietnice złamać. Czasem skutkuje ale nie polecam.

    Co do szczegółów to zgoda, z wyjątkiem tego, że nie, nie istnieje sytuacja w której weto jest zdrowe. (Ok, są sytuacje w których morderstwo jest zdrowe, i pewnie weto też, no ale to skrajne tak bardzo, że pomijalne). I żadna z tych wymienionych też taka nie jest:

    1) tymczasowym rozwiązaniem czego? Nie ma tu konkretu. Jeśli leku, to jest to czy zdrowe jest uspokajanie leku taka obietnica? Przecież wiadomo jak to wychodzi, patrz początek artykułu.

    2) nikt kto zdaje sobie sprawę o co chodzi się u jakie to ma konsekwencje na to nie zgodzi bez postawienia w sytuacji bez wyjścia. Na pewno nie osobą trzecią. Tak samo jak nie zgodzi się na sytuację „to jako nowa osoba daj nam pełni dostęp do twoich finansów”

    3) Też nie. Partnerzy to dorośli ludzie i nie ma takiej sytuacji że mogą z tego zrezygnować. I tak nie zadziała, chyba że partner wędrujący cieszy się takim wielkim zaufaniem że wetowany posłucha argumentów (nawet „trust me, s/he is evil”). Ale weto tu nie pomoże, a wręcz zaszkodzi jako arbitralny wyraz władza (co samo w sobie jest toksyczne i przemocowe).

    4) i po takiej szczerej i głębokiej komunikacji ktoś chce weta? To jest po prostu mono, i to bardzo, bo jeśli dotarł to tego że się boi porzucenia i chce to załatwić tak oczywista hierarchią no to cóż…

    Co do tych alternatyw to 2 i 4 mogą być, choć nie muszą, używane jako pasywno agresywne weto, gdy ktoś przeciąga latami nie gotowość. No ale to kwestia indywidualna i negocjowana.

    Na dłuższą metę tylko 5. Ale też nie oczekujmy że każdemu się uda.

    3)

    1. Ha. Ewidentnie masz inne doświadczenia i słyszałeś inne historie z wetem, niż ja (wokół mnie jest przewaga osób, które dotrzymały akurat tej obietnicy nie dotrzymawszy innej, wiele łez także przelało się w moim gabinecie w efekcie postawieniu sprawy na ostrzu noża przez inną osobę), także widzisz inny kawałek rzeczywistości i Twój komentarz jest dla mnie szczególnie wartościowy.
      Lubię, kiedy ktoś pokazuje mi aspekty, których nie dostrzegam. Zaraz przejrzę Twoje podpunkty ze swoimi i poddam je refleksji, może dzięki Tobie coś poprawię w tekście.

  2. Ha! Nawet nie wiem czy doświadczenia bo nigdy nie byłem w relacji z wetem raczej przemyślenia i obserwacje.

    I np. to co mówisz, o dotrzymaniu tej obietnicy. Widzisz, ja bym raczej stawiał, że prawdopodobnie i bez tej formalnej obietnicy weta by w tych relacjach tak się historia potoczyła gdyby jedna strona zażądała rozstania z trzecia osoba.

    Choć pewnie to prawda, że takie oficjalne zobowiązanie ma znaczenie dla takiej decyzji – i również ułatwia takie żądanie. Ale mimo wszystko myślę że podstawą (tak na 98%…) takiej a nie innej decyzji jest dynamika relacji i uwarunkowania a nie formalna obietnica.

    Problem z wetem jest taki, że wetującej może się wydawać że wszystko będzie ok, zwłaszcza jeśli jest w stanie wzburzenia, zazdrości, lęku itp, tyle że w praktyce właśnie decyduje się mocno zranić nawet nie tyle wetowaną osobę, tylko hinge’a. Co nie pozostaje bez konsekwencji jak zresztą sama zauważasz.

    I między innymi dlatego uważam że weto jest po prostu szkodliwe. Już abstrahując od tego jak absurdalne jest z punktu widzenia trzeciej osoby to po prostu formalizuje coś co powinno być zawsze negocjowane w swoim własnym kontekście, zwłaszcza że relacje są dynamiczne i zgadzanie się in Blanco na veto na przyszłą relacje jest po prostu idiotyczne równie bardzo jak podpisywanie umów z klauzulami które mogą wybuchnąć w twarz. Nie muszą, ale nadal to źle umowy.

    A jeśli chodzi o korzyści takie jak tymczasowe rozwiązanie mające zapewnić poczucie bezpieczeństwa to na litość boską poczekajcie 3 miesiące zajmując się podstawami tego lęku… Jeśli nie ma postępu i nie ma zgody na cierpienie (przez lęk) to chyba trzeba wybrać monogamię, przynajmniej dopóki się to nie zmieni,a nie potwornie niebezpieczną dla trzeciej osoby (i potencjalnie reszty jeśli ta potencjalna relacja się rozwinie) strukturę.

    Odezwę się na FB. Ale generalnie jestem ciekawy szczegółów. Nie dotrzymały jakiej? Rozumiem że były też jakieś inne typu „nie w naszym łóżku”, „bez nocowania” i inne 'genialne’ pomysły? Już nie wspominając o tym że weto to po prostu zamiatanie kursu pod dywan to jednak ta trzecia osoba… No ludzie jednak mają tendencję do stawiania pary w centrum i powiedz mi, nie zrobiłaś tego samego mówiąc o tych przelanych łzach? Mam wrażenie że to były jednak pary na terapii a nie trójka;).

    Btw, a robisz terapię trzech osób? Ciekawe nigdy nie słyszałem żeby ktoś robił…

    1. Tak. Miałam w gabinecie triady (w sensie, że był to trójkąt, i wszyscy troje byli na sesjach terapeutycznych), ale najczęściej przychodzą diady (dwie osoby) i tylko opowiadają o innych osobach, albo przychodzą pojedyńcze osoby żyjące w poliamorii i resztę osób znam z opowiadań. Mam też klientów monogamicznych oprócz tego. 🙂

      Co do tego, że jesteś ciekaw szczegółów, to wiesz, że nie mogę ich opowiadać, bo sesje są poufne. Możemy prowadzić ogólną rozmowę, ale konkretnych historii nie mogę ujawniać, nawet jeśli zmienię imiona, uważam, ze to nie jest OK wobec klientów.

      W każdym razie jestem pewna, że na świecie wydarzyły się wszelkie warianty wet dotrzymanych i niedotrzymanych, a także wet, które wybuchły lub nie wybuchły.
      Ostatnio wyświetlają mi się na Instagramie liczne coachki poliamorii, i one opowiadają o sobie, że pierwsze lata były trudne, że się w tym poraniły i innych tez poraniły, ale teraz już potrafią robić to lepiej. Może początki po prostu są trudne, bo trzeba wyjść z uwewnętrznionej mononormy?
      Mam wrażenie, że im bardziej bezpieczny styl przywiązania, tym bliżej anarchii w poliamorii (w rozumieniu: brak wet i ustalonych wcześniej reguł zamiast dogadywania się na bieżąco), ale to tylko hipoteza.

  3. Czy przykład Jędrzeja jest z życia, gabinetu czy fikcja literacka na potrzeby wpisu?

    1. Historie z gabinetu są poufne. Przykłady, które pojawiają się w moich wpisach są wygenerowane przez sztuczną inteligencję jako typowy przykład danego zjawiska. Wszelkie podobieństwo jest przypadkowe.

Skomentuj Hania Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.