Robisz dramy? Lepiej ujawnij potrzeby

Czas czytania: 3 minuty

Starasz się być miła, mniej mówić, mniej reagować, w ogóle mniej być, żeby nie robić dram? Ale i tak w końcu robisz te dramy…? Bo przecież osoby przekraczają Twoje granice, więc jak mogłabyś to wytrzymać?

Być może myślisz, że komunikujesz swoje potrzeby, ale tak naprawdę z Twoich ust płyną komunikaty takie jak:

Jesteś cudowny/a.

Zawiodłaś mnie.

Przestań wreszcie mnie tak olewać.

Nie wolno Ci go pokochać.

Musimy być razem.

Idź na terapię.

Ranisz mnie.

Jesteś miłością mojego życia. Oczywiście, że możesz iść z nią / nim na randkę. …chociaż jak na nią pójdziesz zrobię Ci piekło na ziemi

Przestać być taka marudna.

Przestań być taki zamknięty/a.

i tak dalej…

Otóż: to nie są komunikaty o potrzebach. To oceny, to krytyka, to komunikaty, które … jak by to ładnie ująć w słowa … wg NVC mówi się: one nie budują kontaktu.

Poniżej zamieszczam tekst z konta na Instagramie @RemodeledLove, przetłumaczony na polski: jest o tym, jak NVC (Komunikacja bez Przemocy) może pomóc osobom żyjącym w poliamorii.

Kiedy po raz pierwszy weszłam w poliamorię, wciąż napotykałam ten sam problem: miałam potrzeby – głębokie, czułe, pierwotne – ale nie potrafiłam ich wypowiedzieć bez wplatania w nie poczucia winy, wstydu, manipulacji lub całkowitej niespójności. Albo mówiłam za dużo, albo nic nie mówiłam, albo nadinterpretowałam i nikt nie chciał tego słuchać.

Bo oto prawda: dla niektórych z nas wyrażanie swoich potrzeb wydaje się niebezpieczne. Naprawdę niebezpieczne.

Ponieważ historycznie tak było.

Może dorastałaś w domu, w którym posiadanie potrzeby oznaczało bycie ignorowaną. Albo karaną. Albo zawstydzaną. Może nauczono cię występować z miłości, znikać ze swojego pragnienia lub zawsze brać pod uwagę to, czego chcą. Może nauczono cię, że potrzeba czegokolwiek czyni cię ciężarem. I może twój układ nerwowy to pamięta.

Więc teraz, kiedy pragniesz bliskości, jasności, zapewnienia lub wolności, całe twoje ciało mówi: zamknij się, do cholery, albo ta osoba Cię opuści. Czujesz, jak słowa narastają, ale zostają uwięzione gdzieś między gardłem a żebrami. A jeśli w końcu je powiesz, brzmi to… biednie. Albo chaotycznie. Albo dramatycznie. Albo co gorsza: wychodzi z 7 zastrzeżeniami, 3 przeprosinami i żartem.

Poliamoria tego nie ułatwia. Jeśli już, to podnosi stawkę. Ponieważ nagle nie radzisz sobie tylko z jednym przywiązaniem – teraz jest ich wiele, a każde z nich ma swoje wewnętrzne dziecko, traumę i rutynę przed snem.

Nie zliczę, ile razy unikałam wyrażania potrzeb, bo nie chciałam być „za bardzo”, „zazdrosny” czy „nie wyluzowany”
(spoiler: nie jestem wyluzowana. Jestem głęboko pikantna i tego świadoma)

Przez większość czasu unikałam wyrażania potrzeb, ponieważ byłam uzależniony od bycia ofiarą i uwielbiałam pomagać ludziom w „zawodzeniu mnie”, dzięki czemu mogłam używać swojego rozczarowania do kontrolowania ich. Skrzywdzona Niewinność była moją ulubioną grą, której używałam do kontrolowania innych.

Zamiast mówić: „Czuję się delikatnie i przydałaby mi się w tym tygodniu dodatkowa randka z Tobą”, uśmiechałam się i mówiłam: „O tak, idź na randkę z nią, baw się dobrze!” by potem siedzieć w domu i wściekle składać pranie, fantazjując o rozstaniu, o powrocie do monogamii albo zostaniu siostrą zakonną. Wieczorem jęta szałem w ulubionej roli Skrzywdzonej Niewinności kazałam partnerowi wybierać: „ona albo ja”.

Próbowałam być fajną poliamoryczną osobą. Bezpieczną osobą. Osobą, która niczego nie potrzebowała. Osobą, która potrafiła po prostu „samoregulować się” i zapominać. Ale tak naprawdę… grałam Skrzywdzoną Niewinność i wmanewrowywałam mojego partnera w rolę złego faceta.

Ale chodzi o to:
ta część ciebie, która ma potrzeby?
Ta część nie jest uszkodzona. To ludzkie mieć potrzeby.

To właśnie tutaj zasady Porozumienia Bez Przemocy (NVC) zmieniły dla mnie wszystko. Dowiedziałam się, że pod każdym trudnym uczuciem kryje się niezaspokojona potrzeba – i że te potrzeby nie są wstydliwe ani samolubne. Są piękne. Ważne. Warte powietrza. Kiedy zaczęłam się interesować uczuciem kryjącym się za historią i potrzebą kryjącą się za uczuciem, zdałam sobie sprawę: mogę to wyrazić. Mogę to powiedzieć w sposób czysty. Mogę poprosić o to, czego potrzebuję, nie obarczając kogoś winą za to, że mi tego jeszcze nie dał.

I nie, nazwanie swoich potrzeb nie gwarantuje, że zostaną zaspokojone. Ale nie nazwanie ich? To gwarantuje, że nie zostaną

Czego się nauczyłam – powoli, boleśnie, pięknie – to, że poliamoria nie polega tylko na tym, by móc kochać więcej niż jedną osobę. Chodzi o to, by nauczyć się kochać siebie na tyle, by móc mówić. Mówić prawdę. Prosić o to, czego potrzebujesz, nie kurcząc się, nie krępując się ani nie wymazując siebie.

A sekret? Prawdopodobnie na początku wszystko spieprzysz. Potkniesz się. Powiesz za dużo. Powiesz to dziwnie. Popłaczesz się, kiedy miał_ś być spokojn_. Wszystko w porządku. To część budowania nowego mięśnia, którego twoi przodkowie być może nigdy nie mogli zbudować.

Ale im bardziej próbujesz, tym bardziej czujesz, że wracasz do swojego głosu. Im bardziej zdajesz sobie sprawę, że wyrażanie potrzeby nie jest końcem miłości, to początek prawdziwej intymności.

2 odpowiedzi do „Robisz dramy? Lepiej ujawnij potrzeby”

Skomentuj [email protected] Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.