Czytam Czułą Przewodniczkę, jestem w połowie. Nie miałam wielkich nadziei co do tej książki, ale dostałam w prezencie zimą, i wreszcie doczekała się czytania. Nie mogę się oderwać. Wiedza psychologiczna zawarta w tej książce jest jasna dla osoby, która 20 lat temu trzykrotnie przeszła przez Biegnącą z Wilkami ze łzami w oczach, a potem nigdy nie przestała uczyć się i doświadczać doszedłszy wreszcie do NVC, i do zawodu mediatorki.
A jednak jest w Czułej coś wyjątkowego: zanurzenie w polskich realiach. Czytam, i ani razu nie napotykam na amerykańskich naukowców, spotykam za to znajome nazwisko nauczycielki jogi, czy nazwy miast, które coś dla mnie znaczą, w których byłam. Język tej książki jest elastyczny i sprężysty, bogaty, stoi nogami na ziemi. Kolaże przemawiają i wzruszają.
I jest coś jeszcze ważniejszego: to ta sama różnica, która jest między przeczytaniem np. o psychologii trójkąta dramatycznego, a doświadczeniem go w każdej z ról. Nie tylko doświadczeniem, ale i zaakceptowaniem, zrozumieniem.
Tak samo jest z tą książką: ona poprzez swoją zmysłowość jest szansą na doświadczenie Potulnej, Męczennicy i Królowej Śniegu oraz Czułej Przewodniczki. Ileż razy już o tym czytałam, o męczennicach, i tak dalej, pomyślisz… Tak, ja też czytałam.
Przewodniczka jest napisana tak, że identyfikować się z nią mogą tylko zamożne kobiety, najchętniej posiadające zamożnego męża, mające czas i pieniądze na kupowanie kwiatów dla zabawy i robienie remontów łazienki, bo znudził się kolor kafelków.
O ileż cenniejsze jest faktyczne spotkanie tych postaci w sobie niż czytanie o nich. Ta książka jest furtką do spotkania prawdziwej siebie. Autorka z odwagą odsłania nam swoje człowieczeństwo, co ułatwia dostrzeżenie człowieka w samej sobie. Dziękuję Natalio de Barbaro.
A teraz – łyżka dziegciu w beczce miodu:
Są oczywiście zalety tej książki, jednak nie widzę możliwości, żeby przeciętna Polka (ani Ty ani ja nią nie jesteśmy, bo jesteśmy mocno uprzywilejowane) mogła z niej wynieść coś poza uczuciem, że znowu została wyrolowana, bo: inne kobiety to się rozwijają, ćwiczą jogę i mają ikebany oraz Królowe Śniegu, a ja to zapycham na 5:30 do Biedry na kasę, dzieciary w podstawówce są całe spięte, bo nauczycielki je cisną, ale nawet tego nie wiem, bo nie mam czasu, a stary pije codziennie piwko, a co weekend chleje wódę podczas, gdy ja szykuję obiady na cały tydzień.
Tak, kiedy napisałam, że to klasistowska książka, to dokładnie to miałam na myśli. Natalia de Barbaro nie zauważyła jeszcze, że jest uprzywilejowana i co to tak naprawdę właściwie znaczy. Mam nadzieję, że skoro napisała następną książkę, to może między innymi dlatego, że to zrozumiała, a nie tylko dlatego, ze fajnie jest mieć pieniądze z tantiemów.
Fajnie by było mieć taki kobiecy autorytet w Polsce, o ile Natalia de Barbaro zdejmie tę zasłonę z oczu…
„Czuła przewodniczka” Natalii de Barbaro
Czas czytania: 2 minuty
Dodaj komentarz