Co po Rodzicielstwie Bliskości? Dzieci rosną, dorastają

Kiedy byłam w ciąży poznałam i zachwyciłam się ideą Rodzicielstwa Bliskości. Stosowałam je i próbowałam sprawić, żeby mój ówczesny mąż także załapał bakcyla. Czas płynie i mój syn jest obecnie początkującym nastolatkiem. W międzyczasie musiałam więc zrezygnować z Rodzicielstwa Bliskości. Nie można karmić piersią w nieskończoność, nie chciałam też spać razem w jednym łóżku, w jednym pokoju z dzieckiem w nieskończoność. Ostatnio musiałam odpuścić przytulanie, ponieważ mój dwunastolatek nie jest już tak chętny do przytulania, jak był jeszcze kilka lat temu. ☺☺

[Dopisek po paru latach: na szczęście jednak syn czasem przychodzi się przytulić.]

Co zostało? Została między nami więź, chociaż w moim realnym doświadczeniu nie było to takie oczywiste. Trudno czuć więź z młodszą o pokolenie osobą, która z roku na rok staje się emocjonalnie niezależna i coraz częściej spędza prawie cały wolny czas z koleżankami i kolegami (w czasie pandemii oznacza to wiszenie na telefonie, lub czat). Trzeba było spokojnego namysłu i uważnej obserwacji, żeby zauważyć, że jednak jestem nadal bardzo ważna w życiu mojego nastolatka. Wiele rzeczy, które robi, są wyraźnie wynikiem tego, jak go dotąd wychowywałam, a i teraz mam na niego duży wpływ – choć zrobi wiele, żeby to ukryć, bo żywa jest u niego potrzeba samostanowienia i autentyczności. To jest ważne po to, żeby w efekcie odkrywać własną, właśnie rodzącą się tożsamość. 

Słowa, które słyszy ode mnie wydają się wlatywać jednym uchem i wylatywać drugim. A jednak zapadają w niego i po jakimś czasie ze zdumieniem odkrywam, jak mocno bierze je pod uwagę i kształtuje swoje życie biorąc pod uwagę moje zdanie.

Mało który nastolatek by się do tego nie przyznał, ale rodzice nadal są niezwykle ważnym punktem odniesienia. 

Wielką potrzebą mojego syna jest obecnie usamodzielnienie się celem eksploracji świata. Za większością pomysłów dzieci stoi głód nowych doświadczeń, który jest radością, pięknem i największym zagrożeniem okresu dojrzewania. Zależy mi na moim synu i jestem świadoma zagrożeń, jakie czyhają na niego teraz, kiedy dorasta, a mózg rozwijając się w jego głowie robi mu mało śmieszne kawały.☺☺☺ 

Z tych dwóch powodów wraz z dorastaniem mojego syna, moje Rodzicielstwo Bliskości przerodziło się naturalnie w Autorytatywny System Wychowania. Polega on na utrzymywaniu bezpiecznej i ciepłej więzi przy jednoczesnym jasnym stawianiu granic, i wyraźnym pozostawaniu w roli rodzica. Ograniczenia jakie stawiam mają na celu bezpieczeństwo mojego syna i są dla niego wsparciem jako stabilne ramy życia. Nastolatek, który przechodzi przez burzliwy okres dojrzewania najbardziej potrzebuje mocnej i akceptującej figury rodzica oraz stabilnego domu – przystani, w której da się odpocząć, zjeść, wyspać się, przytulić i nabrać chęci do dalszego działania. A także sprawdzić, kim jestem, kim są moi bliscy, czy nadal jestem w domowej wspólnocie. ☺☺☺☺ 

Całą potrzebną mu resztę ma w grupie rówieśniczej i od innych dorosłych: zabawę, eksperymenty, różnorodność, doświadczenia z przyjaźniami, nowe doznania, nowe pasje. W czerwcowym wywiadzie dla Wysokich Obcasów☺☺☺☺☺ z lekkim zawstydzeniem opowiedziałam o tym, jak zamieszkaliśmy razem jako rodzina patchworkowa, i okazało się, że jestem dużo bardziej autorytatywna niż mój mąż. Myślałam z zażenowaniem i zdziwieniem „jestem kapralem?”. Przyzwyczailiśmy się, że Porozumienie bez Przemocy to akceptacja, i branie pod uwagę potrzeb innych osób… Kojarzy się wielu osobom z miękkością i spolegliwością. 

Jednak Porozumienie bez Przemocy to równocześnie „przemoc stosowana w celach ochronnych”, dbanie o własne potrzeby i nie zawsze bycie miłym, ponieważ czasem zadbanie o siebie wymaga szybkiego i skutecznego postawienia granicy. Fakt, że udzielam komuś empatii nie oznacza, że zgadzam się na to, co robi. Nie wiem, jak wy, ale ja doświadczam, że stawianie granic i bycie miłą jednocześnie to kwadratura koła, więc zrezygnowałam z bycia miłą, jeśli koliduje to z moimi podstawowymi potrzebami lub koniecznością zadbania o mojego nastolatka, którego emocje czasem skaczą jak oszalała małpa. A pomysły razem z nimi. 

Czy to znaczy, że mój nastolatek nie ma nic do powiedzenia? Nie. Często pytam go o zdanie, i często biorę poprawkę na to, co mówi. Jednak jeśli powie, że chce mieć dziś 4 godziny czasu ekranowego – nie oznacza to, że będzie tyle miał. Mogę wziąć to pod uwagę, nie muszę. Nie jesteśmy równi sobie, nadal jestem mamą i to ja podejmuję ostateczne decyzje, które czasem mogą być zupełnie odmienne od życzeń mojego nastolatka.☺☺☺☺☺☺ W takim wypadku staram się mu wyjaśnić na tyle, na ile to możliwe moje przesłanki. Każdy jego sprzeciw jest wysłuchany. Nie każdy sprzeciw jednak ma wpływ na moje decyzje. 

Przerobiłam więc tę lekcję i zaakceptowałam fakt, że jestem mamą autorytatywną. Tak to się nazywa i taka postawa jest OK. Stawianie granic służy całej rodzinie, więc zamiast wstydu jako mama coraz częściej czuję dumę. Jestem mamą autorytatywną, i to się sprawdza. 

_

Wtedy jeszcze funkcjonowało w polskim Internecie jako Rodzicielstwo Oparte na Przywiązaniu lub Attachment Parenting (kto był na forum www.chusty.info?). Byłam tak zafascynowana, że zaczęłam tłumaczyć artykuły dra Searsa i umieszczać je w czytelni na mojej stronie www. Właśnie wtedy zaczęłam używać w moich tłumaczeniach terminu Rodzicielstwo Bliskości, który się przyjął i rozpowszechnił. 

☺☺ W  momencie, w którym publikuję ten post na blogu sytuacja znów się zmieniła i aktualnie przytulamy się kilka razy dziennie: z dziećmi jedyną stałą rzeczą są zmiany

☺☺☺ Rodzicom nastolatków polecam książkę „Burza w mózgu nastolatka” Daniela J. Siegla

☺☺☺☺ Dlatego uważam, ze straszenie dziecka odłączeniem od wspólnoty domowej jest większą krzywdą, niż by można było na przypuszczać na pierwszy rzut oka. Wszelkie sugestie, że jak się tak zachowuje, to może się wyprowadzić, albo że nie zasługuje na prawo do jedzenia z nami, czy sięgania do lodówki – takie zdania ranią nasze dziecko bardzo głęboko, podcinają korzenie jego tożsamości, poczucia bezpieczeństwa i prawa do istnienia. 

☺☺☺☺☺Mediacje. Nie mów: „Zaangażuj się w rodzinę”, ale: „Kiedy będziesz odrabiał lekcje z dziećmi? Środa jest OK?” Wysokie Obcasy

☺☺☺☺☺☺ Czasem w porozumieniu z ojcem dziecka i moim mężem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *