W zgodzie ze sobą

blog Beaty Blizińskiej


Kłótnia o pomarańczę

Czas czytania: 2 minuty

Coraz częściej decydujemy się na mediacje w sprawach prywatnych oraz sądowych. Chcemy mieć wpływ na to, w jaki sposób zostanie rozwiązana nasza sprawa, zamiast podejmować desperacko decyzję w kłótni i nerwach.

Jeśli to sprawa w Sądzie, nie mamy pewności, czy wyrok będzie życiowy, i oparty na wartościach, które są dla nas ważne. Wielu osobom zależy nie tylko  a sensownym, korzystnym i bezpiecznym rozwiązaniu problemu, ale także na  ym, żeby było ono nowym otwarciem dla relacji z drugą osobą, i dawało nadzieję na lepszą współpracę w przyszłości. Kto to jest mediator? Czy to  prawnik? Czy to rodzaj psychoterapeuty? Ani to ani to. 

Mediator ktoś bezstronny, kto ułatwia rozmowę dwóm osobom (lub grupie) w taki sposób,  żeby mogły znaleźć rozwiązanie korzystne dla obu stron (rozwiązanie win- win, czyli wygrana obu stron). Zwyczajowo za sprawiedliwe rozwiązanie  uznaje się kompromis. Czym on w istocie jest? Kompromis to sytuacja, w  której każda strona konfliktu rezygnuje częściowo ze swoich potrzeb. Ta definicja  wzbudza mój smutek. Po zawarciu kompromisu uczestnicy konfliktu nadal mają  problem z relacją, i żadne z nich nie jest w komfortowej sytuacji. Mają  niesmak, obie osoby przegrały. 

Aby pokazać różnicę między kompromisem a  innym, możliwym efektem mediacji posłużę się opowieścią: 

Pewnego razu, baaardzo dawno temu w zamierzchłych czasach, w zeszłym tygodniu, w odległej krainie, dwie ulice stąd rodzeństwo pokłóciło się o pomarańczę. Byli  tak przejęci, zawstydzeni i przestraszeni swoim  konfliktem, a może z innego  dowodu – nie byli w stanie ze sobą rozmawiać. Poszli do sąsiadki po poradę, a  na poradziła im, żeby przekroili owoc na pół. Robiło im się żal, kiedy myśleli   przekrojeniu  pomarańczy, ale pomarańcza była tylko jedna. Żadne z nich nie  mierzyło w to, że drugie zrozumie jej, jego potrzeby, a może z tego wszystkiego nawet sami sobie nie umieli uświadomić swoich prawdziwych potrzeb.  Gdzieś  od skórą czuli także, że tracą coś więcej niż tylko pomarańczę… Oboje powoli  padali w rozpacz. Sąsiadka powiedziała im, że jest też inny sposób niż  przekrojenie pomarańczy. Mogą wybrać się na mediacje do starej kobiety, która mieszka w chatce na skraju wsi. Poszli. Kobieta spowolniła ich rozmowę,  zadała każdemu pytania, a także traktowała ich równo, dzięki czemu czuli się  bezpiecznie. Zadbała o ich emocje, i o to, żeby każdy mógł być wysłuchany i zrozumiany. W efekcie siostra uświadomiła sobie, że potrzebuje tylko miąższ,  ponieważ ma ochotę go zjeść. Brat po raz pierwszy przyznał przed sobą, że  potrzebuje tylko skórkę od pomarańczy, bo chciał z niej zrobić  łódeczkę dla najmłodszej siostry. Podzielili się z łatwością i ulgą. Każde z nich dostało w całości to, czego chciało. Ona cały miąższ i on całą skórkę. Co więcej, odzyskali się nawzajem jako bliskie osoby, które zamiast rywalizować – rozumieją się i wspierają. Od tamtej pory od czasu do czasu żartują z sąsiadką o pomarańczach, ale nikt nie wie, dlaczego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *