Wokół filmu C’mon c’mon, odpowiedź na tekst Klaudii Rachubińskiej

Obejrzałam film C’mon c’mon (2021, reż. Mike Mills), a potem przeczytałam tekst Klaudii Rachubińskiej i bardzo się zdziwiłam: autorka uważa, że dorośli nie dostrzegali prawdziwego dramatu w sercu dziecka.
Mam ochotę zapytać:
A po czym byśmy poznali, gdyby zauważyli? Jak by to wpłynęło na Jessego?
Klaudia Rachubińska pisze: „Właśnie dlatego, że w wielu scenach szczerość, empatia i uważne słuchanie są tak silnie podkreślane, tym bardziej razi zupełna przezroczystość momentów, w których bardzo mocne emocjonalne komunikaty wysyłane przez dziecko są kompletnie przegapione”.

[fotki z www.filmweb.pl] C’mon c’mon, 2021, reż. Mike Mills

Tak, dostrzegałam dramatyzm zabawy w sierotę i samotność Jessego. Sądzę, że dorośli opiekujący się Jessem także ją dostrzegali.
Nie wiem, dlaczego angielskie little person tłumacz zmienił na „małe dziecko”. Jesse jest traktowany jak osoba.
Dzięki temu może bawić się w sierotę tyle, ile potrzebuje. Dorośli nie oceniają go, ani jego zabawy. Nie dają mu nic odczuć, nawet, jeśli jest im przy tej zabawie nieswojo. A jest, bo zabawa wzbudza litość i chęć niesienia pomocy, jednak nikt nie może sprawić, że tata Jessego wróci. Można tylko pozwolić dziecku swobodnie przeżywać emocje z tym związane.

[fotki z www.filmweb.pl] C’mon c’mon, 2021, reż. Mike Mills

Co wg Klaudii Rachubińskiej zrobiliby dorośli, gdyby „dostrzegli jego samotność i się nią przejęli”?
Według mnie zrobiliby dokładnie to, co robią dorośli w filmie.
Jedno, że nikt nie może zmienić kolei życia chłopca, a drugie, że Jesse nie jest jedyną ważną osobą w tym systemie rodzinnym. Istnieje także jego mama, jego tata, jego wujek, i inne osoby, wszyscy mają potrzeby i swoją kondycję. Zdrowa wspólnota ludzka (w moim rozumieniu) nie polega na zdeprecjonowaniu potrzeb osób dorosłych na rzecz potrzeb osób niepełnoletnich. To przepis na podkopanie rodziny lub pozostanie męczennicą.
Kiedy obserwujemy nieszczęście, możemy je zauważyć, współczuć i wziąć pod uwagę… a czasem nie możemy. Tak samo, jak nie wszyscy pojechaliśmy ratować uchodźców na wschodniej granicy Polski.
Niektórzy radzą sobie poprzez wyparcie i odhumanizowanie ich (być może przyjęcie świadomości, co tam się dzieje jest za trudne), a inni pochylają głowę, odczuwają żal i niezgodę dla cierpienia, wściekają się i płaczą, być może nawet pakują zupę do słoika, jeśli są w uprzywilejowanej pozycji, nawet robią przelew; a potem z trudem wracają, otwierają oczy i idą zrobić obiad dzieciom. One też są ważne. Co by się z nimi stało, gdyby mama nagle wyjechała do Puszczy Białowieskiej ratować świat?

[fotki z www.filmweb.pl] C’mon c’mon, 2021, reż. Mike Mills

Wracając do filmu: Jesse zdecydowanie jest osobą, jednak nie jest osobą jedyną. Kiedy matka i wujek wydrenowaliby się i dali Jessemu z siebie „wszystko”, zanurzyliby się we współodczuwaniu z nim, jednocześnie podkopaliby swoje życie …i Jessego. Straciłby swoje bezpieczne gniazdo, a zamiast mamy i wujka miałby dwie osoby w kryzysie, które na niego pokrzykują lub biorą środki otępiające.

I o tym właśnie jest film C’mon C’mon: Nawet, jeśli chcesz przychylić małej osobie nieba, ma ona swoją dolę, którą musi przeżyć. Jeśli przydarzy się jej w życiu samotność albo neuroatypowość to przeżyje ją ze wszystkimi konsekwencjami i nic na to nie poradzisz. A także nie jest to Twoja wina.
Tak samo Ty sama, Ty sam przeżywasz swoje życie, swoją samotność lub atypowość.
Jesse na koniec daje wzruszający wyraz swojej rezyliencji poprzez wypowiedź, w której pada tytułowe „c’mon c’mon”. Rozumiem to jako wyraz wdzięczności do dorosłych, że pokazali mu, jak radzić sobie w trudnych chwilach, a także zapowiedź, że w jego życiu wszystko będzie dobrze.

[tekst napisany w 2022, opublikowany w 2023]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *