W zgodzie ze sobą

blog Beaty Blizińskiej


„Ślepota rodzica biologicznego” w rodzinie patchworkowej

Czas czytania: 2 minuty
młoda żyrafa, rysunek ze szkicownika Beaty Blizińskiej, 2017

Mój mąż i ja jesteśmy w komfortowej sytuacji, ponieważ każde z nas ma swoje potomstwo z przeszłości.
Okazało się to pomocne w zrozumieniu, że istnieje ślepota rodzica biologicznego. Słowa te wykułam w rozgrzanym miłością metalu mając za kowadło twardą rzeczywistość. Zmieniłam kształt własnych myśli.
Kiedy zamieszkaliśmy razem byliśmy często w sytuacji, w której rodzic biologiczny był zdumiony tym, że zachowanie jego dziecka wzbudza tak wyraźny sprzeciw. Czasem sytuacje były bliźniacze, a emocje i oceny tak bardzo odmienne. Zauważyliśmy, że mamy tendencję do traktowania pobłażliwie dzieci biologicznych, i restrykcyjnie, lękowo tych przyszywanych.
Bałagan zostawiony przez mojego syna jest dla mnie neutralny, w pewnym sensie przezroczysty. Może po prostu go zignoruję albo sprzątnę, ewentualnie powiem mu, żeby sprzątnął. Jednocześnie każdy przedmiot, który zostawiają po swojej zabawie w salonie moje pasierbice zdaje się pulsować czerwonym światłem i nie jestem w stanie mówić o tym spokojnie. I oczywiście uważam, że to one powinny to sprzątnąć, skoro nabałaganiły.
Kiedy mój syn odezwał się niemiło do ojczyma, był on tak dotknięty, że wydawało się, że rodzina się rozpadnie. Kiedy moja pasierbica była dla mnie niemiła, nie zostało to w żaden sposób wyjaśnione, ponieważ mój mąż zrobił się jakby ślepy. Na samo wspomnienie robi mi się gorąco!
Postanowiłam wtedy coś z tym zrobić.
Poprosiłam męża, żebyśmy w kontrowersyjnych sytuacjach robili eksperymenty myślowe. Od tej pory rodzic biologiczny wyobrażał sobie, że ocena dotyczy pasierbicy lub pasierba, a ojczym, macocha wyobrażała sobie, że sytuacja dotyczy jej dziecka biologicznego.
Myśleliśmy, że jesteśmy sprawiedliwi, że nasze oceny są sensowne, mamy przecież racjonalne argumenty. Nic bardziej mylnego. Szczerze wykonane eksperymenty myślowe dały zaskakujące wnioski: jesteśmy nieracjonalni i niesprawiedliwi w swoich ocenach. Nasze oceny dalece różnią się w zależności od tego, czy chodzi o dziecko biologiczne czy pasierba. Jako rodzice biologiczni jesteśmy ślepi na bałagan, głusi na wrzaski i dalece pobłażliwi wobec agresji.
Ugruntowało nas to w przekonaniu, że nie ma i nie powinno być równości wychowawczej w rodzinie patchworkowej. Głos decydujący ma rodzic biologiczny, a jeśli macocha lub ojczym czuje się urażony (lub przeszkadza jej mu zachowanie czy bałagan po pasierbie), jest to sprawa do omówienia i uzdrowienia między dorosłymi. Jeśli denerwują mnie brudne skarpetki i kostka rubika leżąca na kanapie – idę z tym do męża. Nie wtrącam się, czy sam to sprzątnie, czy powie swojej córce, żeby sprzątnęła. Jeśli pasierbica wejdzie w nieprzyjemne tony w rozmowie ze mną, kończę możliwie szybko i spokojnie tę rozmowę i zwracam się z tym do męża. Może odbędzie się rozmowa we troje, może mąż sam z nią porozmawia, a może nawet nie. Zostawiam mu wolną rękę. To on podejmuje decyzje wychowawcze.
A ja podejmuję swoje w odniesieniu do mojego syna będąc jednocześnie otwarta na uwagi męża i świadoma swojej ślepoty.

kalendarz zapisów na mediacje i terapię par

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *